" motywy artystyczne, ów napęd bywa różny. Możemy sobie zadawać pytania: kiedy, jak i dlaczego, jednak nasuwają się one później zagłuszone orszakiem barwy ."
( dziennik prywatny, 2005)
Być może zachłyśnięcie się jednym ze środków artystycznego wyrazu bywa dyletanckie, ale to właśnie kolor dawał mi najwięcej dzikiej wolności , gdzie prawa, mogło by się wydawać, nie grają roli. Jednak kolor nie stał się nigdy tematem obrazu. Był uprzywilejowanym środkiem ze względu na swe możliwości i adekwatność. Niósł ze sobą ( przynajmniej dla mnie) najwięcej skojarzeń, emocji, atmosfery.
Usiłując wyrazić świat , a raczej to, co powstaje na styku zewnętrznego ( świat) i wewnętrznego (Ja) był mi szczególnym przyjacielem. Inspiracji było wiele. Największe jednak piętno odcisnęło na mnie 20 lat życia blisko natury. Gór, łąk błyszczących strumieni w lecie po deszczu. Ta niesłychana haptyczność świata, to piękno nie do zniesienia, nie mogące być skonsumowane , zatrzymujące wiedza, wytyczające mu granice granicami jego zmysłów i rozumu. Zostawiające człowieka z głuchą niemożnością dotarcia do jakiejś nie dającej się wymówić tajemnicy.
Malarstwo, jak młot skuwający skały umożliwiało odreagowanie tej niemożliwości wchłonięcia i wymówienia. Przywoływało, przetwarzało, coś więcej ujawniało. Niekoniecznie o naturze.
( z tekstu do wystawy 2009)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz